Szczepan Szczygieł z Grzmiących Bystrzyc przed chrzcinami chciał się przystrzyc. Sam się strzyc nie przywykł wszakże, więc do szwagra skoczył: „Szwagrze, ostrzyż mnie choć krztynę, gdyż mam chrzciny za godzinę”. „Nic prostszego” – szwagier na to. „Żono, brzytwę daj szczerbatą! W rżysko będzie strzechę Szczygła tą szczerbatą brzytwą strzygła…”. Usłyszawszy straszną wieść, Szczepan Szczygieł wrzasnął: „Cześć!” i przez grządki poza szosą niestrzyżony prysnął w proso. A tymczasem Jerzy leży na wysokiej, grubej wieży i nie wierzy, że poniżej stado jeży pędem do spichlerza bieży. Na chrzciny zaś pieszo szedł Sasza suchą szosą, niosąc stół z powyłamywanymi nogami, słuchając po drodze, jak w pobliskim Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie. Na koniec królewna Karolina kupiła królowej Kunegundzie koszyk koszmarnie kolorowych korali, nanizanych na krwisto karmazynową nić. Ponad polnymi płotami panna piękna z piany płynie po polnej pościeli. Piszczałka pieści pszczoły, które piją pełnię płynu pnącego się po powietrzu. Pod powiewem płatów pływają ptaki, a pies płacze po pogubionym patyku.